Czas jest tutaj dość drażliwym tematem – bo tak naprawdę to nie za bardzo go mam. Pracuję 6 dni w tygodniu, jeden dzień mam wolny. Ten tydzień pracuję na okrągło po to, żeby w przyszłym tygodniu móc wziąć wolny wtorek, bo środa jest świętem, więc mogę gdzieś wybyć na dwa dni.
Pracuję od 8.30 do 17.00. Razem w ciągu tygodnia daje to ok. 50 godzin. Natomiast w opisie pracy, który dostałam przed wyjazdem czarno na białym widać, że maksimum przepracowanych godzin to 30 w ciągu tygodnia. I bądź tu mądry. W poniedziałek w biurze ma zjawić się Kanchana, który ponoć jest swego rodzaju moim opiekunem. Jeszcze co prawda go nie widziałam, bo jest w trakcie egzaminów, ale nie omieszkam wspomnieć mu o tym małym fakcie :P
Nie mam nic przeciwko pracy tutaj, ale mimo wszystko chciałabym pozwiedzać Sri Lankę, a jeden dzień w tygodniu to jednak niewiele…
Najgorsze jest to, że cały czas muszę być maksymalnie skupiona – bez znaczenia czy jestem w pracy czy nie. Wczoraj wieczorem byłam na tyle wykończona, że zaczęłam mówić czterema językami naraz. Angielski – bo głównie się nim tu posługuję, syngaleski – bo tego języka się uczę, polski – bo o polskie wyrażenia mnie pytają, i – o zgrozo! – gdzieś przypałętało mi się parę słów rumuńskiego… Mój mózg przestaje pracować po tylu godzinach intensywnej koncentracji. Trza mi urlopu.
W ogóle ludzie bardzo dużo tutaj pracują. Yaszi pracuje w LC prawie 12 godzin dziennie. I w ciągu tygodnia ma tylko jeden dzień wolny (i to podzielony na połówki, bo wieczorami prowadzi jeszcze zajęcia dla dzieciaków).
I co z tego, że w Sri Lance mają najwięcej świąt wolnych od pracy w ciągu roku, skoro i tak pracują wiecej niz pozostali :/
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz