…i czas ucieka. Zostały jeszcze tylko 3 dni w
LC. W czwartek pracuję ostatni dzień, od piątku wolne. Będę mieć zatem 6 dni na
podróżowanie po kraju. Obecnie jestem w trakcie planowania i poszukiwania
kompanii. Głupiutka jestem, szczerze mówiąc, bo zupełnie zapomniałam, że jak
podróżować – to z couchsurfingiem. Wrzuciłam więc ogólną informację o moich
planach na stronkę CS, kilka osób już się do mnie odezwało, więc sama
podróżować nie będę. Czy to dobrze – trudno orzec, bo podróżujac samemu spotyka sie zupełnie innych ludzi i robi zazwyczaj zupełnie inne rzeczy :)
W środę rano wybieram się z Ramą i Madu (moimi
srilankańskimi kumplami) na zakupy. Z racji tego, że zbliża się Nowy Rok
(wyjeżdżam dzień przed!), a jedna z tradycji nakazuje mieć zupełnie nowe
ciuchy, to ceny mocno spadły i nastąpił istny raj dla zakupowiczów.
Jako moje Goodbye Party chciałam zorganizować
mecz kriketa. Rama coś tam próbuje dograć, ale obawiam się, że może mu się nie
udać – poza tym nie dostanę wolnego w środowe popołudnie. A czwartek odpada, bo
czeka mnie pakowanie itd. W głąb Sri Lanki zabieram tylko niezbędne rzeczy,
reszta zostaje u Anouk, dziewczyny z Danii, u której teraz mieszkam.
Co do Nowego Roku – to faktycznie kiepsko
trafiłam. Wyjeżdżam dokładnie dzień przed świętami, w czasie których ludzie
mają naprawdę niezły ubaw. Organizowane są wtedy różnego rodzaju gry, włącznie
z walką na poduszki, przyklejaniem oka narysowanemu słoniowi mając zasłonięte
oczy, gra surowym jajkiem itd…
Dodatkowo przygotowywane są specjalne słodycze
na tą okazję, rozdawane jest również jedzenie za darmo.
Cała masa
najróżniejszych tradycji i zwyczajów – a ja muszę znikać zaledwie tuż przed tym
:/ Gdyby nie szkolenie w Warszawie 14-15 kwietnia, to przedłużyłabym bilet i
świętowałabym razem ze Srilankanami. Może w przyszłym roku…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz